Wcale nie taki okropny, choć raczej nie można go zaliczyć do arcydzieł kinematografii. Znajdziemy tutaj dosyć klasyczną historię z dosyć śmiesznymi dodatkami- mnie np. bawiło to całe czary mary, które odprawił Alistair, a które potem powtarzali dzień w dzień rodzice Thei albo to, że bezgranicznie zaufali obcej...
Przyznam, że oglądałam ten film "jednym okiem", bo trochę zamuła i kompletnie nie mogę sobie przypomnieć, żeby tam byli jacyś inni bohaterowie prócz dziewczynki, rodziców, dziadka i Elizabeth. A tu w obsadzie jakaś Juliet, jakaś Christine... Ktoś ogarnia co to za jedne? xD