Byłam dwa razy na sztuce "Kochanowo i okolice" w krakowskim Teatrze Ludowym i po obejrzeniu trailera nie mogę się pozbyć wrażenia, że to ta sama historia. Podstarzali metalowcy, którzy chcą reaktywować zespół, tutaj pani burmistrz, tam wójt, którzy pod płaszczykiem pomocy wkręcają zespół w festynowe granie i disco polo :D
Czy to faktycznie ta sama historia, tylko przeniesiona na duży ekran?