Temat skierowany główniedo fanów kill billa i filmów Quentina Tarantino. Jeżeli ktoś ma wchodzić i pisać komentarze w stylu "obie części do dupy" etc. to niech sobie odpuści, a jak się nie może powstrzymać to niech sobie założy swój temat.
A więc mam pytanie, która część waszym zdaniem lepsza? Mi się zdecydowanie bardziej podobała część druga. Moim zdaniem zdecydowanie lepiej wyreżyserowana, szególnie powaliła mnie scena gdy zakopywali Black Mambę. Druga sprawa, więcej specyficznych dla Tarantino i błyskotliwych dialogów. Uwielbiam niektóre teksty w filmach Tarantino po prostu zwalają z nóg. Ogólnie uważam że 2 część jest zdecydowanie lepsza, to prawda tarantino zaoferował nam mniej krwi ale dał nam zdecydowanie na wyższym poziomie film.
Ja również opowiadam się za 'dwójką'. Widziałem tę część w kinie i bardzo mi się spodobała. Jest spójniejsza estetycznie (nie ma scen kreskówkowych) i oferuje moim zdaniem ciekawszą fabułę oraz ciekawsze zwroty akcji. Sceny akcji są mniej widowiskowe, ale za to dosadniejsze i trochę mniej typowe. Bohaterowie są bardziej wyraziści. Doskonale sprawdza się jako zamknięta całość, dla której vol. 1 jest zupełnie niepotrzebna. Gdybym miał oceniać, to pierwszej części przyznałbym 2/5, drugiej zaś solidne 4/5.
Pozdrawiam. :)
Nie jestem jego fanem ,ale zgodze się ,że vol2 jest lepszy ,ale to jeszcze nie znaczy ,ze dobry :)
A tam suchary gadacie... Część druga to owszem, poznanie wielu bohaterów i zwieńczenie akcji, więcej się dzieje itp. Ale w kwestii reżyserii i realizacji jedynka pobija wszystkim, zwłaszcza rozdziałem Anime oraz Jatką w domu błekitnych liści... sama scena walki w tym domu to jak osobny film którego można by wynagrodzić Oscarem, ta wielowątkowość... Najpierw łatwa sieczka, nastepnie gonitwa za O-Ren, nastepnie walka bez światła itd... Naprawde istne arcydzieło.
Która część bardziej hhmmmmmm, pytanie samo w sobie ma sens. Możemy wybierać pomiędzy tymi dwoma częściami, uwzględniając przy tym nasze gusta. Część 1 to zdecydowanie akcja, a część 2 to dialogi,dialogi i trochę akcji.
Mi ogólnie obydwie części bardzo się podobały. Nie mogę się jednak zgodzić, z takim zdaniem, że druga część jest zdecydowanie lepsza od pierwszej części. One obie tworzą spójną całość. Jedynka bez dwójki nie miałaby sensu i odwrotnie.Dodatkowo o ile mi wiadomo początkowo film był planowany jako całość dopiero potem podzielili go na 2 części.
Moja ocena to 8/10, film bardzo dobry, muzyka rewelacyjna, ma swój klimat, rewelacyjne dialogi i wciąga. Jak w sumie większość filmów za które wziął się Tarantino. Wystarczy wspomnieć o ostatnich Bękartach, film wciągający jak cholera (przynajmniej mnie) i posiadający równie rewelacyjne dialogi, QT wciąż jest rewelacyjny, z niecierpliwością czekam na Jego kolejny film.
Właśnie dwójka bez jedynki też ma sens. Od dwójki zaczynałem i ani trochę się nie pogubiłem - wszystkie ważniejsze wątki są wyjaśniane w retrospekcjach. Jedynka bez dwójki pozostaje filmem urwanym, brakuje jej finału, ale dwójka bez jedynki obejśc się może.
Jak dwójka może sie obejść bez jedynki skoro to w jedynce Mamba zabija dwie
laski z swojej listy.Co prawda można oglądać dwójkę i się nie pogubić ale
sama dwójka nie jest pełną opowieścią :)
Jeżeli chodzi o to która część lepsza to sam nie wiem, obie części mają
niezapomniane ,ciężko mi się zdecydować.
Obie są świetne z lekką przewagą dwójki :)
Ostatnio zacząłem oglądać początek drugiej części (krzyżowała mi się z inną pozycją) i jednak wciąż pozostaję przy swoim.
W tej części jest przedstawiona cała historia Czarnej Mamby, pominięte są zaś epizody z wcześniej części które ostatecznie nie wpłynęły specjalnie na fabułę (walki z dwiema innymi wężycami [o jednej z nich zresztą wspominają w dialogu Bill i Budd], historia miecza, sposób w jaki dowiedziała się o ciąży). W dwójce jest przedstawione szkolenie u PaiMeia, scena przygotowań do ślubu oraz epizod z tytułową postacią - taka kwintesencja tej dylogii.
Między tymi częściami nie zachodzi tak silny związek jak np. między "Matrix: Reaktywacją" i "Matrix: Rewolucjami", gdzie nie ma żadnego przypomnienia kim jest Wyrocznia, Bane, o jakim proroctwie się mówi, czy też co to za staruszek na koniec nam się pojawia. Dlatego o ile trylogię "Matrix" (a przynajmniej sequele) ciężko traktować jako osobne filmy, tak dwójkę "Kill Bill" można spokojnie obejrzeć bez znajomości jedynki nie odczuwając żadnej straty.
Obie części to arcydzieła! Obejrzałam nie raz, nie dwa i moim zdaniem Kill Bill vol 1 i 2 to arcydzieła. Śmiem twierdzić, że przebija "Bękarty wojny".
Jak dla mnie to wogóle ciężko oceniac ten film jak cześc pierwsza i druga, to po prostu jeden film tylko pociety aby miał długoś odpowiednią do kin. Jak dla mnie obie świetne sama nie wiem który wybrac chyba jednak vol.1, z drugiej strony w vol.2 jest niesamowita scena z Ellie w przyczepie budd'a no i trening. Ciężki wybór cały film jest genialny obie części dostały u mnie 9/10 i mam je w ulubionych
Kill Bill'a nie powinno się oceniać jako dwóch filmów bo to jeden film tylko podzielony na dwie części (trwa ok. 4 godz. więc nie mógł trafić do kin w całości) więc nie można powiedzieć która jest lepsza...
obydwie części są tak samo dobre no bo przecież to jeden i ten sam film w dwóch odcinkach z tym że drugi odcinek troszeczkę bardziej mnie do gustu przypadł. Ogólnie to całość ma u mnie 8,5/10!!!
przecież to to samo;-)obydwie dobre;-)może z lekką przewagą drugiej części z uwagi na sceny z zakopaniem żywcem - uśmiałem się jak nigdy;-)
comet007 - zgadzam się z Tobą w 100% ! Mnie częśc druga po prostu zwaliła z
nóg! Oglądałam już ją z 10 razy i za każdym razem powala.. Oczywiście
obydwie części sa genialne (w końcu to jeden i ten sam film!), jednak druga
część po prostu mnie zachwyciła.
No wiadomo, cz. 2. Najlepszy jest epizod z Madsenem (ten koleś tylko u Tarantino jest świetny) na pustyni. Reszta jest telenowelą :)
Oczywiście JEDYNKA.
DWÓJKA to dla mnie jedno z największych rozczarowań w historii kina.
Gdy pierwszy raz to oglądałem zasnąłem. Właśnie emitują KB2 i mam deja-vu...
Dwójeczka jest nudna, przydługa i przegadana. Jeśli tym razem nie uda mi się doczekać do końca obniżę ocenę do 2/10.
Tak w ogóle to miał być 1 film w całości i może jeszcze się doczekamy sklejonej całej wersji w wydaniu specjalnym. Dla mnie obydwie cześci są rewelacyjne.
Bardziej mi się podobała 2 może dlatego, że jestem kobietą, a ta część zdecydowanie była mniej krwawa i cała fabuła tej części nie opierała się jedynie na walce jak w I:) Bardzo dobry film chociaz jak dla mnie trochę dziwny, lecz chyba coś w tym jest;)
zgadzam się z moją poprzedniczką ! 2 przede wszystkim dlatego, że była mniej krwawa. ale poza tym uważam, że obie części są genialne : D
A jak dla mnie obie części były bardzo dobre i czymś się różniły
w 1 było więcej krwi itd... a za to w 2 skupili się na jej historii i jak dla mnie bomba;D
i mam pytanko wie ktoś jak sie nazywa ta nuta co leci na samym końcu filmu???
Zapewne chodzi o ten kawałek Meiko Kaji - Urami Bushi
http://www.youtube.com/watch?v=rzzvMwrz_xw
Goodnight moon
http://www.youtube.com/watch?v=LRqUONe_aAI
Dziwie się czemu bękart dostały oscara za muzyke a żaden kill bill nie. Toż to wstyd i hańba.
Hmmm, obydwie części są tak różne od siebie... Ale dla mnie ta bardziej kultowa to jednak vol.1. Ma swój klimacik, lubię do niej czasem wracać, w przeciwieństwie do 2, która także jest bardzo dobra ale trochę mi się dłużyła...;]
Myślę, że nie można rozdzielać obu części, bo to jest jeden film. Łącząc vol. 1 i 2 Tarantino zrobił, według mnie, jeden z najlepszych filmów świata.
Moim zdaniem, część pierwsza jest troszeczkę lepsza :) Dla mnie jako dla fana filmów Quentina, ale przede wszystkim MELOMANA, część pierwsza ma dużą lepszą oprawę muzyczną. Polecam sprawdzić SOUNTRACK! Mnie powala! Pozdrawiam ;)
Jeśli miałabym wybrać, to dla mnie vol. 2 jest lepszy ze względu na walkę Mamby z Elle (według mnie najlepsza walka obu części).
Pierwsza część była dobra ale tylko dobra na 7/10 i to może nawet troszkę naciągane. Za to dwójka była bardzo dobra i daję mocną ósemkę
Obie części są świetne. W "Vol.1" walka z Vernittą Green i odcięcie ręki Sophie powaliła mnie na kolana. Z "Vol. 2" to scena walki z Elle Driver i 'wyjęcie":D:D jej oka. MASAKRYCZNA SCENA.
Ja tam traktuje obydwie części jak całość nie dziele je na vol1 i2, obie cześci bardzo dobre(tak jak wszystkie filmy Tarantino).
mi się zdecydowanie bardziej podobała druga część. świetnie, moim zdaniem, była pokazana zawziętość gł. bohaterki, dużo bardziej niż w pierwszej części. poza tym, faktycznie, scena zakopywania, zwłaszcza fragment gdy nie ma obrazu jest kapitalna. a wyrywanie oka przypomina mi "Achaję" Ziemiańskiego.
Hmm...
W jedynce właśnie kreskówkowe wstawki są dla mnie jednym z ważniejszych atutów. No i cały klimat niewiedzy, kiedy fabuła jest jeszcze całkowicie poszatkowana.
Ale za to dwójka ma genialną kreację Tai-Pei'a. Absurdalność tej postaci całkowicie mnie zauroczyła. Poza tym widać ogólny progres na wielu płaszczyznach.
Ogólnie remis z lekkim wskazaniem na dwójkę.
Kill Bill vol. 1 : walki z szaloną 88 (zabawa światłem!) i O-ren Ishi były świetne, przedstawienie postaci poprzez anime, bardzo fajny pomysł, no i oczy rozdrażnionej, zbitej suki szukającej zemsty.
W dwójce nie podobała mi się zbyt krótka walka z Elle i Budd jako spec od zatkanych sedesów, dialog z Billem- brillant. Tu i tu genialna muzyka. Wolałbym gdyby na każdego z rywali Kido przypadło tyle czasu filmowego co w przypadku O-ren, liczyłem na więcej faktów z życie Elle i Budda, dwójka jest bardzo dobra ale mnie zawiodła ( mimo to scenę na tarasie kościółka w El Paso zaliczam do ulubionych) Koniec końców nie mogę strawić zbyt krótkich scen walk i niekonsekwencji w prezentowaniu bohaterów, dlatego vol.1 rulez!
obydwie części to dupy!!!!
e tam... jaja se robie. uwielbiam tarantino a do kill billów przymierzam się od dłuższego czasu i nie wiem czy oglądać. po tym co słyszałem (poza ty tematem oczywiście) i po drugiej części death proof, która choć jako taki zamysł autora rozumiem, nie podeszła mi. i sie boję.
damy radę.powolutku.
przyszedł chyba czas na vol.1
Czego tu się bać. Obejrzyj.
Tylko uprzedzam, druga część jest nudna jak flaki z olejem więc przygotuj sobie sole trzeźwiące.