no, jak dla mnie lepszy był tylko Connery. Szkoda że Dalton zagrał tylko w dwóch filmach, ale przynajmniej zdąrzył stworzyć bardzo charakterystycznego Bonda.
Też żałuję, miał to "coś", aczkolwiek ja uwielbiam też Rogera, a i Brosnan pasował do tej roli, bo do Daniela wciąż nie mogę się przekonać
Uwielbiam wchodzić w kometarze pod filmami. Od lat panuje ogólna opinia (zarówno wśród znamienitej większości widzów jak i krytyków) że Dalton to najsłabsza odsłona bonda i ogólnie porażka ale człowiek wchodzi na filmweb i pierwszy temat z góry "Dalton był całkiem niezłym Bondem"
:-D
Istnieją dwa rodzaje ludzi, pierwsi mają własny gust i potrafią skonstruować personalną opinię, a drudzy tacy jak ty swój osąd i recenzje opierają na zdaniu innych, biorąc je za pewnik
Nie martw się mihas. Będzie lepiej. Wszyscy martwimy się różnymi rzeczami a koniec końców wszystko się zawsze układa. Głowa do góry.
To że nieznajomy gość w internecie nie ma własnego zdania to nie jest powód do zmartwień :) ze mną wszystko ok, dobrze żyje, jestem szczęśliwy. Nie musisz się o mnie martwić :)
Wcześniej wolałem Connery'ego ale przy odświeżaniu po latach całej serii stwierdzam że Dalton też był bardzo dobrym Bondem, szkoda że nie zagrał w większej ilości filmów z cyklu, pewnie byłby bardziej doceniony
Dalton był fantastycznym Bondem. Cieszy mnie, że po latach jego filmy zyskały na prestiżu, bo nie ma się co oszukiwać- wyprzedzały swoje czasy. Potencjał w roli 007 Timothy miał podobny do Connery'ego i wielka szkoda, że skończyło się na dwóch filmach tylko. W licencji tworzy swoją wyjątkową kreację, szpiega pełnego wad, który także ulega emocjom, ale jest przy tym starym dobrym Bondem. Dalton, co dobitnie widać w tym filmie, miał kapitalną chemię z Q i cieszę się rola Desmonda była w licencji na tyle rozbudowana, by podziałał z Bondem w terenie. Myślę że scenarzyści to widzieli i dlatego to jedyny Bond, gdzie Q miał tak dużą rolę. Ben też sporo uczestniczy w akcji, ale nowego Q nie znoszę, podobnie jak drogi obranej przez nowe filmy. Ja tam jestem bondowskim mamutem i dla mnie prawdziwe filmy serii, to te z lat 62-89 :) Potem, to już nigdy nie było to samo, choć Casino Royale było blisko.