Własnie przeczytałam książke o tym (nie) zwykłym człowieku. Czytajac ja miałam wszystkie uczucia jakimi obdarował nas Bóg: śmiałam się i płakałam, cieszyłam i smuciłam, a takze wkurzałam. Howard Hughes jest dobrym przykładem na to, ze choćbym nie wiem ile miała piewniędzy - nie będę szczęśliwa. Spełniły sie wszystkie jego marzenia, ale co mu to dało, jak nie zaznał ani szczęścia, a ni miłości?
Był ateista, a mimo to Bóg zawsze go pilnował: nie pozwolił mu zginąć, ile miał tych wypadków, w których niejednokrotnie mógł porzegnać sie z zyciem? Niejednokrotnie stał ze śmiercia twarza w twarz, a mimo to Bóg nad nim czuwał. Wspaniały człowiek, ale mimo to - nie naśladowałabym o.
Skąd wiesz że to był Bóg a nie np. Przeznaczenie, przypadek? "Był ateistą a mimo to Bóg zawsze go pilnował" no no zaleciało mi tu katechezą w czystej postaci...
Można by uznać, że Bóg go uratował, kiedy w 1922 roku matka Hughes'a rzuciła w niego biblią. Leciała prosto w jego główę, ale Howard akurat schylił głowę, by przyrównać swój wzrok do trajektorii lotu białego gołębia.
Taa...
Ludzie wiara nie opiera się nie na tym co się wie, ale na paradygmatach, więc nie obnażajcie tak bardzo swojej głupoty. Każdy ma prawo wierzyć, że to Bóg czuwał nad Howardem.
Charlesa Highama - "Howard Hughes". Gorąco polecam. Świetnie się czyta. Chodź ciężko uwierzyć we wszystkie szczegóły które są w książce. Warto jednak przeczytać bo przybliża troche postać Hughsa. Pokazuje jakim egoistą był i ogólnie niezbyt miłą osobą.
Też czytałem tę książkę. I faktycznie całkiem przyjemnie się czyta. I faktycznie po przeczytaniu książki Highama, Hughes jawi się nam jako niezbyt przyjemna postać. Co różni się od Hughesa wykreowanego w Aviatorze. Może ja źle zinterpretowałem film, ale Howard był postacią raczej pozytywną. Oczywiście był trochę dziwaczny i lekko nie stabilny, ale ja jako widz 'trzymałem kciuki' za poczytania Hughesa.
"Spełniły sie wszystkie jego marzenia, ale co mu to dało, jak nie zaznał ani szczęścia, a ni miłości?"
Tak na chłopski rozum to zdanie jest sprzeczne samo ze sobą. Co autorka posta miała na myśli? :)
Interesowałem się swojego czasu bardzo wnikliwie Hughes'em. Moim zdaniem książka Higham'a jest bardzo subiektywna i pokazuje Hughes'a praktycznie tylko z tej mrocznej strony. Dla zainteresowanych polecam grubszą, obiektywniejszą i o niebo ciekawszą pozycję - "Howard Hughes" autor: Peter Harry Brown. Pozdrawiam.
zgadza się ...książka Browna była bardzo dobra i ukazała życie Hughesa w prawdziwy sposób-smutny bo tak naprawdę wyglądało życie miliardera.
Przeczytałam obie książki i ciężko mi ocenić która jest wiarygodniejsza. Mają rozbieżności, np. w książce Browna jest napisane że urodził się w wigilie Bożego Narodzenia, w książce Highama jest że to nie prawda. Książka Highama skupia się na biseksualizmie Hughesa, natomiast Brown nawet o tym nie wspomina. To tyle co pamiętam.