Shenmue III to synonim Goku lecącego na chmurce przez 15 odcinków (cała gra) by w 16 odcinku dostać po ryju od Komórczaka (Lan Di) w 10 sekund.

Fabuła gry - mamy spotkać twórcę Phoenix Mirror (koniec części 2) więc szukamy go w tej części przez 30h by na koniec go znaleźć i by nam powiedział nic nieznaczącego. Przez te 30h nie dowiadujemy się nic znaczącego, ani nie robimy nic znaczącego. Przy okazji Lan Di pokazuje się pod sam koniec gry, nie ma żadnego prowadzenia fabuły by go tam sensownie umieścic, jest bardzo sztucznie przyklejony, żeby po prostu był.

Jedyne co ratuje Shenmue to to, że to kontynuacja Shenmue i że nie ma takiego oryginalnego Open Worlda nigdzie indziej. Mimo wszystko, gdyby zachować wszystkie mechaniki i nie nazwać tego Shenmue, to pewnie gra nie byłaby dobrze przyjęta przez praktycznie nikogo. Gra jest raczej tylko dla fanów, nie wyobrażam sobie zbyt wielu graczy którzy by się przekonali do serii po zetknięciu się z tą częścią.

System walki w grze o walce mógłby być lepszy, ale możemy to usprawiedliwić budżetem, gra na pewno nie jest AAA. Na fabułę nie trzeba budżetu - mogłoby coś się dziać, szczególnie że niektórzy tyle na to czekali (to nie byłem ja, więc aż tak zawiedziony nie jestem, tylko troszkę).

Ogólnie grało mi się całkiem spoko, gorzej niż w poprzednie części, ale mimo wszystko ostatecznie przeszedłem, jednak poziom repetytywnego facepalmowania się był wysoki.

Moja ocena to
(Redo Snejko / Madu Endżelsu) ^ 2